poniedziałek, 21 marca 2016

Szelki Ruffwear Front Range

Jakiś czas temu zrezygnowaliśmy z obroży na rzecz szelek. Nuta chodzi w nich zarówno na smyczy jak i biega luzem. Bardzo sobie to rozwiązanie chwalimy. Nuta na szelkach jest spokojniejsza, a ja mam nad nią większą kontrolę i czuję się bardziej komfortowo, więdząc, że nie szarpię jej po szyi.

Używamy dwóch rodzajów szelek w zależności od sytuacji: Ruffwear Front Range i Hurrty Y (o nich innym razem).
Szelki Ruffwear Front Range to szelki spacerowe, przeznaczone do codziennego użytku. I w tej funkcji sprawdzają się bardzo dobrze. Dobrze dobrane i dopasowane nie ograniczają ruchu psa, są dla niego komfortowe, dobrze rozkładają obciążenie.

 Ruffwear Front Range są to szelki dość zabudowane, z miękkim podszyciem (które w trakcie użytkowania jak widać zbiera sierść - nam to jednak nie przeszkadza :) ). Zakładamy je psu przez głowę, a później wystarczy zapiąć tylko dwie klamry na górze - tutaj plus za zapięcia na grzbiecie (dzięki temu pies nie obija o nie łokciami w trakcie biegania). Szybko, łatwo i przyjemnie - nie musimy kombinować z podnoszeniem i przekładaniem łap psa przez paski. Klamry wyglądają bardzo porządnie, są wytrzymałe, nie zdarzyło nam się jeszcze żeby w trakcie używania się odpięły, albo połamały. Dodatkowo bezpieczeństwo podnoszą paski odblaskowe na szelkach.
Szelki mają dwa miejsca zaczepu smyczy: V-ring na grzbiecie (bardzo porządny, budzący zaufanie :P ) i zaczep na klatce piersiowej - możemy podpiąć smycz z przodu psa. Osobiście nie używam tego rozwiązania, zdarza mi się zapiąć tam za to dodatkową adresówkę.
Jak widać na zdjęciach, szelki możemy dopasować przy pomocy 4 punktów regulacji (dwa na szyi, dwa na grzbiecie). Jednak szczerze powiedziawszy, według mnie regulacja tych szelek jest trudna i mało wygodna i dla mnie to ich największy minus.
Fajnym rozwiązaniem jest zapinana na rzep kieszonka na adresówki. Plusem jest to, że identyfikatory się nie zgubią, jednak nie jestem pewna czy każdy kto ewentualnie znajdzie mojego psa wpadnie na to, że w szelkach jest kieszonka z moim numerem telefonu. ;) Dlatego jak pisałam wcześniej, często zakładam z przodu szelek dodatkowy identyfikator.

Szelki Ruffwear Front Range dostępne są w czterech kolorach (różowy, niebieski, grafitowy i pomarańczowy) i w  pięciu rozmiarach (XXS, XS, S, M, L/XL) - Nuta nosi rozmiar S w pięknym kolorze różowym. :D Cena szelek waha się w granicach 180-200zł. Moim zdaniem, szelki są warte swojej ceny, są bardzo porządne, cały czas wyglądają jak nowe (poza sierścią zbierającą się na podszyciu ;) ). Nie brudzą się specjalnie mocno, łatwo je też wyczyścić (nasz egzemplarz pierzemy w pralce). Bardzo wygodnie prowadzi się na nich psa na smyczy. Dobrze dopasowane nie przekręcają się podczas aktywności. :) Na ten moment jestem z nich bardzo zadowolona. Ciekawa jestem jak sprawdzą się w lecie, chociaż podejrzewam, że przy wysokich temperaturach Nuta częściej będzie chodzić w swoich drugich, lżejszych szelkach Y z Hurtty.

środa, 9 marca 2016

Kocyko-posłanko od SZarpaki FUtrzaki - najlepszy kocyk pod słońcem!

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać ukochany kocyk Nuty. Uniwersalny, niezawodny, sprawdzający się w każdej sytuacji!
Oto bohater dzisiejszego postu: Kocyko-posłanko z wypełnieniem w środku:
Zdjęcie zapożyczone z FP Szarpaki Futrzaki
Wszystko zaczęło się od tego, że poszukiwałam ładnej, praktycznej narzuty na legowisko Nuty. Nuta jest na Barfie, w związku z czym "niestety" muszę się liczyć z tym, że większość swojego obiadu zjada na  legowisku i przez to trzeba je częściej prać. ;) Później zapadła decyzja, o wyjeździe na zawody i zaczęłam poszukiwać legowiska podróżnego - lekkiego, wygodnego, łatwego do spakowania. W między czasie stałam się szczęśliwą posiadaczką samochodu - i znowu, fajnie byłoby, żeby Nuta nie pobrudziła po spacerach tylnej kanapy autka.
Zdjęcie zapożyczone z FP SZarpaki FUtrzaki
Z pomocą przyszła nam jak zawsze niesamowicie kreatywna właścicielka SZarpaków FUtrzaków. We wszystkich wyżej wymienionych sytuacjach świetnie sprawdziło się Kocyko-Posłanko jej produkcji! Pięknie wygląda i chroni legowisko i kanapę samochodową. Rewelacyjnie sprawdza się jako samodzielne posłanko podróżne. Na dodatek Nuta je uwielbia - sama jestem w szoku, że aż tak mocno lubi ten kocyk. Kiedy pierwszy raz przyniosłam go do domu i położyłam na podłodze, Nuta miała do wyboru ułożyć się na legowisku, kanapie, fotelu i kocyku. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu olała kanapę i poszła się położyć na kocyk!!!
Kocyko-posłanko uszyte jest z  przyjemnego, miękkiego polaru (w naszej wersji z jednej strony polar jest gładki, z drugiej strony w groszki). Dodatkowo ma wypełnienie, dzięki czemu jest baaardzo wygodne i może służyć jako samodzielne posłanko. Jak wszystkie akcesoria od SZarpaków Futrzaków jest świetnie i starannie wykonany. Wielkim plusem jest to, że kocyki robione są na indywidualne zamówienie. Sami wybieramy dowolny rozmiar i zestawienie kolorów i faktur - a jest z czego wybierać!
Dodatkowo kocyk jest bardzo praktyczny. Odporny na zabrudzenia, a jak już się pobrudzi, to pierze się go bez problemu i schnie w błyskawicznym tempie. Przy okazji bardzo cieszy oko - kocyko-posłanka w każdej wersji są wg mnie absolutnie piękne. :D
Kocyko-posłanko jest produktem bardzo uniwersalnym, sprawdzającym się w wielu miejscach i sytuacjach. Zdecydowanie polecam! :)
Nuta poleca również - wg niej kocyk jest idealny, kiedy trzeba zakopać sobie w nim i zakryć  nim kawałek kości/mięsa na "czarną godzinę" :D.
Kocyko-posłanka, a także wiele innych świetnych produktów możecie zamówić przez facebooka SZarpaków Futrzaków (po kliknięciu na nazwę, przekieruje Was bezpośrednio na ich FP).

sobota, 5 marca 2016

Nieoficjalne zawody agility - relacja z wyjazdu.


 27 i 28.02.2016 w Borowinie k. Warszawy odbyły się Nieoficjalne Zawody Agility. 27.02 startowały pary z klasy ZERO, a 28.02 pary z klasy OPEN. W pierwszy dzień zawodów zadebiutowałyśmy razem z Nutą. :)

Cały wyjazd zajął nam 3 dni. W piątek (dzień przed zawodami) wyruszyliśmy z Gdyni do Warszawy. Miałam przyjemność podróżować razem z naszymi klubowymi znajomymi i ich psem Fido, który startował w OPENACH w niedzielę (po kliknięciu na imię wyświetli Wam się FP Fida).
Nuta spakowana i gotowa do wyjazdu.
Podróż zdecydowanie nie była nudna. Na autostradzie, 40km pod Toruniem zepsuł się nam samochód. Całe szczęście było to 5km przed dużą stacją benzynową i McDonaldem, więc jakoś udało nam się tam dojechać. Spędziliśmy w tym miejscu 5 godzin w oczekiwaniu na lawetę, która przywiozła nam ze Słupska auto do podmiany. :D
Humor, mimo wszystko dopisywał :D
Nasz ratunek!
Reszta podróży przebiegła bez niespodzianek. Do Warszawy dotarliśmy koło godziny 23. Jestem bardzo zadowolona z Nuty i jej zachowania i podczas podróży i w domu, gdzie bez problemu dogadywała się z Fidem. Oddała mu nawet swój kocyk. ;)
Jeśli chodzi o same zawody - starty odbywały się na hali. Organizacja była świetna, torki ciekawe. Nuta była bardzo zmotywowana, skakała pięknie, a ja zgubiłam głowę gdzieś po drodze do tej Warszawy. Bardzo ją pilnowałam przy przeszkodach, myliły mi się zmiany. Przekonałam się jak duża jest różnica między bieganiem na treningach a bieganiem na zawodach. Bardzo się cieszę, że pojechałyśmy, to była świetna lekcja i nauka dla mnie. Teraz trenujemy dalej i szykujemy się do kolejnych zawodów, gdzie mam nadzieję, będę jechać już trochę spokojniejsza po doświadczeniach z tych startów.